SPŁYW KAJAKOWY "BRDA" 2016 |
Dzień drugi | Dzień trzeci | Dzień czwarty | Dzień piąty | Dzień szósty | Dzień siódmy |
Opis poetycko – bełkotliwy. (autorzy mocno przesadzili - Admirał) Trzeci dzień spływu rozpoczęliśmy od wykwintnego, rozpływającego się w ustach śniadania, które zaspokoiło w pełni poranny głód naszej zgranej już ekipy. Następnie bardzo szybko i sprawnie złożyliśmy nasze tymczasowe schronienie w postaci namiotów i plandek, spakowaliśmy bagaże i załadowaliśmy je do busa marki opel vivano o rejestracji FZ WOPR. Przygotowania do spłynięcia rozpoczęły się. Trochę trudno było pogodzić się z myślą, że zmuszeni byliśmy odejść, niczym prehistoryczne koczownicze plemiona, zmuszone opuścić swe przepiękne, malownicze tereny, wypełnione po brzegi uprawami jadalnych roślin i ruszyć w poszukiwaniu obfitych pól zbóż oraz gatunków łownej zwierzyny bogatej w białka, minerały itp. (przed chwilą użyte zostało porównanie homeryckie). Nasza trasa pełna była zakrętów i przeszkód. Za każdym meandrem można było spodziewać się powalonych kłód z wystającymi drągami i pałąkami, niczym przerażające od tysięcy lat żeglarzy macki potworów wciągających okręty w czeluście oceanów, na mielizny oraz trzcinowiska. Po kilku godzinach ciągłego wiosłowania strudzeni, zadowoleni z siebie kajakarze opuścili przytulne kajaki i udali się do zadań, a konkretnie do rozstawiania namiotów. Dyżurni z ogromnym poświęceniem wraz z Admirałem i resztą Kadry przygotowali jadalny posiłek dla całego spływu. Bogata zastawa uczestników wyjazdu mieniła się tysiącem barw, na dębowych, stylizowanych na średniowieczne stołach. Zapach dobiegające z naszej kuchni polowej wiodły nas za nos prosto w paszczę obżarstwa i łakomstwa. Po donośnym okrzyku kierownika spływu, życzącym nam „smacznego” zabraliśmy się do spożywania wyśmienitego posiłku, wywodzącego się rodem prosto z kuchni środkowych Włoch. Spaghetti przygotowane przez znamienita Kadrę oraz pełniących dyżur okazało się wyśmienitym daniem dostarczającym nam energii na resztę dnia. Po posiłku oddaliliśmy się, aby oddać się rekreacji oraz budowaniu więzi między uczestnikami spływu. Wtedy p. Adam Szopa zawołał nas, aby uczcić urodziny Hani Miczek. Zaśpiewaliśmy jej piosenkę urodzinową, złożyliśmy życzenia i podzieliliśmy się tortem. Potem oddaliśmy się dysputom na temat ludzkiej egzystencji i filozoficznym przemyśleniom na temat życia po śmierci. Radek, Wiktor, Tomek, Michał. Jak było naprawdę. Jedyny odcinek „jeziorowy”. Najpierw jez. Laska, pełne łabędzi !!! Chyba ze sto!!! i tak płytkie, że p. Piotr chodził na jego środku po wodzie niczym Jezus. Potem jez. Księże (znowu łabędzie i dodatkowo czaple), przepłynięcie krótkim kanałem na jez. Parszenickie, zjedliśmy na nim śniadanie na wodzie bez wysiadania z kajaków. Dalej od razu jez. Śluza na nim uczestnicy spływu poćwiczyli manewrowanie kajakiem m.in. napływanie na pełnej szybkości na bramkę, zwroty na kontrze, tratwę itp. Potem wpłynęliśmy na Zbrzycę, gdzie ćwiczyliśmy pokonywanie przeszkód w wartkim nurcie (to przyda się później na Brdzie) i ostanie jezioro to Witoczno, zakończone kanałem nad którym w miejscowości Swornegacie mieliśmy biwak. Drugi z rzędu na którym była ciepła woda! Urodziny Hani opisano wyżej.
|
---|
GALERIA | FILM |
GIMNAZJUM NR 1 W ZIELONEJ GÓRZE |