SPŁYW KAJAKOWY "BRDA" 2016 |
Dzień drugi | Dzień trzeci | Dzień czwarty | Dzień piąty | Dzień szósty | Dzień siódmy |
W ten jak że piękny i słoneczny dzień to właśnie na naszą trójkę przypadł zaszczyt, a zarazem brzemię pełnienia dyżuru .Naszą prace w polowym atelier wspaniałej grupy kucharzy rozpoczęliśmy punktualnie o godzinie 7:15. Niestety, o godzinie 7:14 i 53 sekundy (czasu na moim zegarku) musieliśmy zostać wywołani przez Admirała. Przypuszczamy że ten jakże zdecydowany krzyk, w którym można było usłyszeć ton zdenerwowania wynikał z braku synchronizacji naszych urządzeń do mierzenia czasu. Oczywiście nasza trójka była na nogach od 5 rano, lecz przy rozmowach o filozofii oraz poezji czas bardzo szybko mija (to tak w ramach wytłumaczenia).Tego dnia oprócz tradycyjnych kanapek ze wszystkim oraz kiełbasek nasz wspaniały szef kuchni przez całą noc w swoim polowym atelier opracowywał niezwykłe danie które swoim smakiem a zarazem kwintesencją starannie dobranych składników miało podbić nasze kupki smakowe. Był to słodki makaron na winie (czyli co się nawinie pod rękę ). Tego makaronu zostało z kolacji dwa wiadra p. Przemek dzień wcześniej trochę przesadził przy gotowaniu. Po tym pożywnym i pełnowartościowym śniadaniu wszyscy zabrali się za składanie namiotów. (po raz ostatni). Jednak od 29. czerwca przez te 4 dni jedna rzecz nie dawała całej grupie spokoju. Był to Dzień Ratownika. Mówi się że porażka gorzko smakuje ale ta tragedia po tym co się wydarzyło (a właściwie po tym co się nie wydarzyło) to była ogromna plama na honorze, plama którą trzeba było zmyć.... I w ten sposób wspólnymi siłami, popisując się niezwykłą organizacją w bardzo krótkim czasie stworzyliśmy choreografię do przerobionej piosenki Zenona Martyniuka „Przez Twe Oczy”(przeróbka piosenki była w głównej mierze autorstwa Oriany Pluty, wspominam o tym ponieważ Oriana wyjechała dzień wcześniej) i bez żadnej próby podejmując ogromne ryzyko nieudanego występu popisaliśmy się przed Kadrą naszym bardzo udanym występem. Po części artystycznej naszego spływu jak najszybciej zeszliśmy na wodę (po raz ostatni).. W tym dniu płynęliśmy odcinek rzeki Brdy do miejscowości Piła Młyn. Pierwsze kilka godzin było bardzo spokojne. To właśnie na tym odcinku Admirał popisał się zakładaniem opatrunku na wodzie szlakowemu należącego do innej osady, co tylko potwierdziło że nasz mentor Adam Szopa udzielanie pierwszej pomocy przedmedycznej opanował do perfekcji i osoby wyszkolone przez niego w tej dziedzinie są do tego doskonale przygotowane. Droga była długa i bardzo spokojna . Po paru godzinach dopłynęliśmy do odcinka który nosi przydomek „piekiełko”. Co prawda na odprawie zostaliśmy poinformowani że będzie coś takiego, oraz czego tam możemy się spodziewać ale nikt nie wiedział co nas tam tak naprawdę czeka. Słysząc podawaną na wodzie z ust do ust komendę „Uwaga piekiełko, zwolnić i zachować odstępy!” wszystkim zaczęło szybciej bić serce. Wpływając na ten odcinek od razu dało się zauważyć że nurt jest o wiele szybszy. Po pewnym czasie napotkaliśmy bardzo ciekawą przeszkodę. Był to pień obalony na całej szerokości rzeki. Taką przeszkodę powinno się pokonywać na tzw. rudego. Pierwsze dwa kajaki dość dobrze poradziły sobie z pniem, jednak następne dwa nie pokonały przeszkody i musiały zawrócić przepuszczając innych w celu powtórzenia manewru. Następnie przyszła kolej na mnie , wydaje mi się że z przeszkodą poradziłem sobie dość dobrze. Po przepłynięciu kilkudziesięciu metrów i pokonaniu jeszcze jednej przeszkody aby pozostawić miejsce dla innych dało się usłyszeć krzyk. Gdy inna osada w dole rzeki wyłowiła dwie rękawiczki okazało się że miała miejsce wywrotka. Ku zdziwieniu wszystkich sternikiem w tej osadzie była prawdopodobnie najbardziej doświadczona osoba która na tym stanowisku jest zdolna do niesamowitych rzeczy (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), był to Kornel a szlakowym była Kinga. Po wylaniu wody z kajaka mieliśmy zamiar ruszyć dalej jednak na kolejnej przeszkodzie (wspomnianej wcześniej ) nastąpiła kolejna wywrotka tym razem sternikiem był Radek. Oczywiście znowu wylaliśmy wodę i z tego kajaka , w tym momencie Admirał kazał nam się zebrać w jednym miejscu w celu „podsumowania błędów oraz przeprowadzenia bardzo motywującej rozmowy” (tzw. opieprz). Jednak w tym momencie okazało się że jedną z osad nurt poniósł trochę dalej i wtedy na pytanie Admirała do sternika: Sternik popełnił kolejny mocno krytyczny błąd który zaowocował kolejną jego wywrotką . I wtedy pojawił się problem, dość drogi problem który zaczął uciekać wraz z nurtem, był to kajak. Oczywiście ekipy w postaci Surfera i Julianny oraz Kornela i Kingi od razu ruszyły w pogoń za uciekająca łódką. (żeby nie było osada pechowego kajaka była już na brzegu). Pościg naturalnie zakończył się sukcesem po wejściu do wody p. Piotra. I to właśnie po tym zdarzeniu Admirał udzielił nam „podsumowania błędów oraz bardzo motywującej rozmowy” (tzw. „opieprz”). Po tych zdarzeniach już spokojnie i bez żadnych atrakcji dopłynęliśmy do miejscowości Piła Młyn. Oczywiście nie mogło się odbyć bez odśpiewania naszej pieśni kajakowej . Na mecie daliśmy jeszcze przed rodzicami prawdziwy popis naszej sprawności kajakarskiej w manewrowaniu „tratwą” składającą się z wszystkich 13 łódek. Potem było już tylko pożegnanie i koniec naszego bardzo krótkiego spływu. Generalnie, wszyscy jednogłośnie uznali że w następnym roku spływ musi być dłuższy... Adam, Hubert, Marcin |
---|
GALERIA | FILM 1 | FILM 2 |
GIMNAZJUM NR 1 W ZIELONEJ GÓRZE |