SPŁYW KAJAKOWY "BRDA" 2016  
Dzień drugi Dzień trzeci Dzień czwarty Dzień piąty Dzień szósty Dzień siódmy

            Poranne słoneczko wdzierając się do naszego namiotu, przechodziło przez tysiące kropel porannej rosy i mieniło się tysiącem barw. Żwawo i pełni energii opuściliśmy swoje materiałowe schronienie. Po krótkiej, ale skutecznej toalecie porannej udaliśmy się pod przestronną wiatę przygotowywać śniadanie. Przydzielono nam zadania i każdy raźno rozpoczął swoja pracę. Wkrótce przybył tłum wygłodniałych kajakarzy, który rozpoczął pochłanianie przygotowanych frykasów. Po posiłku mieliśmy okazję wypełnić swoje serca i umysły przepiękną poezją. Swoje Ody deklamowali ci, którzy dzień wcześniej zapomnieli zabrać ze stołów jakieś swoje rzeczy i teraz musieli wykupić je dopieszczając nasze zmysły poezją. Trzeba przyznać, że poziomem swoich dzieł zawiesili wysoko poprzeczkę kolejnym pokoleniom spływowiczów.
            Po odprawie oraz odśpiewaniu pieśni tematycznej spływu wyruszyliśmy w podróż na wodach Brdy. Droga pełna wirów, przykos, osuwisk, szalonych meandrów, oraz kłód dostarczyła wszystkim uczestnikom niezapomnianych chwil i wrażeń. Nagle, dwa kajaki, pod wpływem ogromnego nurtu oraz atakującej kłody postanowiły poddać się rzece i niczym żaglówka podczas uderzenia „białego szkwału” wywróciły się kolejno i poddały mętnym wodom Brdy. W jednym sternikiem był Krzysiek w drugim Emilka. Po krótkiej, sprawnie przeprowadzonej akcji ratującej klapki, pudełka śniadaniowe oraz elementy odzieży (obie osady kajaków były cały czas bezpieczne) wylaliśmy wodę z łódek i ruszyliśmy w dalszą drogę. Ciąg dalszy trasy minął spokojnie. Podczas przerwy śniadaniowej trafił nam się nie lada rarytas, odpoczynek wypadł na terenach pola biwakowego Woziwoda i zjedliśmy lody! Wreszcie dopłynęliśmy do naszego pola namiotowego  „Gołąbek”, umiejscowionego na bardzo wysokiej skarpie na którą trzeba było wciągać kajaki. Krótko po rozstawieniu namiotów (po raz ostatni) dyżurni wraz z Kadra zaczęli przygotowywać energetyczny i niezwykle smaczny posiłek („Surfer” mieszał skutecznie sos). Obiad oczywiście był doskonały i po przepisowej dwugodzinnej przerwie uczestnicy spływu udali się nad rzekę, aby zrelaksować się w żwawych, ciepłych oraz głębokich wodach Brdy. Ulubioną zabawą wszystkich szybko stało się spływanie z nurtem, a następnie ściąganie, pojedynczo lub w parach pływających do pomostu pod prąd na rzutce rękawowej.
 Na naszym biwaku mieliśmy prawdziwe luksusy w postaci sklepiku, w którym mogliśmy kupić produkty nie widziane od tygodnia – napoje gazowane, frytki, zapiekanki – jednym słowem szał.
            O 21.00 zasiedliśmy do ogniska zorganizowanego przez naszego wspaniałego, błyskotliwego, przystojnego Admirała. Podczas pieczenia kiełbasek wszyscy śpiewali, rozmawiali, rysowali i zacieśniali więzy, w końcu to już przedostatni dzień naszego spływu….

             Przy tym ognisku Admirał zadawał każdemu sakramentalne już pytania „Co się podobało na spływie najbardziej?” i „Co się nie podobało na spływie najbardziej?”.

Kornel, Krzysiek, Patryk „Surfer”, Adrian

 

GALERIA FILM 1 FILM 2

 

GIMNAZJUM NR 1 W ZIELONEJ GÓRZE