SPŁYW KAJAKOWY "BRDA" 2016  
Dzień drugi Dzień trzeci Dzień czwarty Dzień piąty Dzień szósty Dzień siódmy

            Ten dzień był dla nas ważnym dniem, gdyż właśnie wtedy obchodziliśmy nasze święto (o którym wszyscy oczywiście pamiętali). Wstałyśmy bardzo wcześnie, by przygotować śniadanie dla całej grupy. Tego dnia mieliśmy do przebycia bardzo długa i meczącą trasę. Na szczęście nie trzeba było zwijać namiotów bo spaliśmy na biwaku w Swornychgaciach dwie noce. Około 9.30 przyjechały po nas busy, które zawiozły nas na miejsce rozpoczęcia etapu, czyli do Zielonej Chociny, bo dzisiaj płynąć mieliśmy rzeką Chociną. Początkowo było bardzo przyjemnie Chocina była bardzo łagodna i sprzyjały nam warunki atmosferyczne, jednak po 1,5 godzinie w okolicach miejscowości Jonki zaczęło padać. Po kolejnej godzinie była przenoska przez zastawkę  spiętrzającą wodę do nawadniania pól, odbyła się w deszczu. Potem mieliśmy do pokonania dołem niski mostek (trzeba było się nieźle nagimnastykować i położyć na dnie kajaka) i deszcz ustał a za chwilę, zza chmur  wyszło słońce. Drugie śniadanie zjedliśmy susząc się w jego  promieniach na łące. Przydały nam się niezastąpione plandeki, by położyć się i przy odrobinie szczęścia nawet poopalać! Gdy już odpoczęliśmy rozpoczęliśmy drugą, o wiele trudniejszą część zaplanowanej na dziś trasy. W pięknych okolicznościach przyrody, ciszy i przyjemnym klimacie dopłynęliśmy do Chocinskiego Młyna, gdzie konieczna była druga przenoska obok starego tartaku. Musieliśmy wstrzymać ruch na drodze i przenieść kajaki na jej drugą stronę. Kolejny odcinek był bardzo bogaty w niezliczone meandry, spokojny nurt pozwolił jednak wypocząć  i podziwiać piękna florę i faunę. Nasz Admirał wybrał na nasz spływ okres, w którym jako jedni z niewielu turystów – wodniaków mieliśmy okazję zobaczyć metaliczno – niebieskiego zimorodka. Meandry trwały i trwały, zakręt za zakrętem, co chwila słychać było zwyczajowe pytanie „Daleko jeszcze?” Gdy nadszedł długo oczekiwany koniec rzeki wszyscy się ucieszyli.  Po wypłynięciu na jezioro Karsińskie stworzyliśmy tratwę i poćwiczyliśmy śpiewanie układanej ciągle na bieżąco naszej pieśni kajakarskiej w rytmie znanej melodii „Hej sokoły!” Na akwenie wiał silny, boczny  wiatr i mieliśmy problem z utrzymaniem odpowiedniego kierunku. Mimo zmęczenia pokonaliśmy jezioro, wpłynęliśmy do kanału i dotarliśmy do celu, czyli naszego biwaku. Kiedy wszyscy klarowali kajaki – my dyżurne miałyśmy zaszczyt przygotować wspaniały obiad. Po posiłku tradycyjny już czas wolny (siatkówka, rozmowy, leżenie w namiotach, muzykowanie). Wieczorem zebraliśmy się przy ognisku. Piekliśmy kiełbaski, chleb i pianki (po co te pianki to nie wiem). Przed pójściem spać zebraliśmy resztki sił aby zatańczyć „belgijkę”. Po tak intensywnym i wyczerpującym dniu w końcu rozeszliśmy się spać.

                        Paulina, Julia, Kinga

 

GALERIA FILM

 

GIMNAZJUM NR 1 W ZIELONEJ GÓRZE