29.06.2017 Stara Korytnica - Nowa Korytnica. Rzeka Korytnica.
Dla większości uczestników obozu dzień rozpoczął się o godz. 7.30, kiedy to dyżurni skończyli przygotowywać śniadanie. Mając jeszcze w pamięci długa, burzową noc wszyscy ochoczo napełniali żołądki i przygotowywali prowiant by mieć pewność, że nie zgłodnieją. Następnie uczestnicy spływu przystąpili do zwijania obozu. Po złożeniu namiotów, spakowaniu bagaży i załadowaniu busa mogliśmy dobrać wreszcie osady łódek i potem po zrobieniu serii zdjęć, zwodować kajaki i oddać się swobodnej wędrówce poprzez jeziora, trzcinowiska, rzeczki niczym „Piraci z Karaibów na nieznanych wodach”. Trasa była różnorodna mieliśmy jeziora, odcinki węższe i szerokie niczym kajakarska autostrada. Nie obyło się również bez kilku zastawek, które przyjemnie podnosiły poziom adrenaliny. Ostatnim etapem tego dnia było jezioro, gdzie pojęliśmy próbę postawienia plandekowego żagla. Parę razy wypełniał go wiatr i tyle samo razy go opuszczał. Ostatecznie Jego Admiralskość zarządziła , iż pozostałą część jeziora pokonamy wiosłując. Pod koniec wykonaliśmy kilka bardzo efektownych manewrów w szyku kajakowym, zakręciliśmy kilka bączków i przybyliśmy do celu z wielka gracją, tak aby p. Piotr mógł z pomostu uwiecznić nasz pokaz kajakarstwa synchronicznego. Po sklarowaniu kajaków, rozbiciu namiotów dyżurni zajęli się przygotowaniem posiłku, czyli spaghetti, a chętni (czyli wszyscy) mieli możliwość zażycia odświeżającej kąpieli w jeziorze. Potem obiad, a w roli deseru wystąpił makaron z dżemem, chociaż niektórzy woleli jeść go rękami, bez niczego prosto z wiadra (można i tak). Po obiedzie jako rozrywka królowały wśród spływowiczów gry karciane: stres i kent. Niedługo jednak bo wkrótce dało się słyszeć wołanie p. Szopa wzywające wszystkich w celu nauki refrenu tegorocznej szanty kajakarskiej – jednak środowisko młodzieżowe zaskoczyło Kadrę – ułożyliśmy i zadeklamowaliśmy wiersz z okazji przypadającego Dnia Ratownika.
„29 czerwca”
Ratownik na straży życia stoi
W czerwonych spodenkach ludzi chroni
Wysokich fal się nie boi
Chociaż nikomu zabawy nie broni
W deszczu i w słońcu do wody wbiega
Zawsze jest tam gdzie go potrzeba
Ni piach ni woda Go nie powstrzyma
Choć żadnej nagrody za to nie otrzyma
Gdy przeszywający gwizdek usłyszy
Od razu do wody wbiega
Każdy na plaży się uciszy
On o życie człowieka zabiega
Poruszona tą treścią Admiralicja darowała nam naukę refrenu. Wkrótce dzięki wspólnemu wysiłkowi dyżurnych i Komandora zapłonęło ognisko w którego blasku mogliśmy się ogrzać, a niedługo potem odtańczyć belgijkę. Niektóre spływowiczki hasały w japońskich butach, które szybko potraciły. Odbiliśmy więc pomost z rąk wędkarzy w celu opłukania stóp. Wystarczyła chwila nieuwagi a jeden kalpek odpłynął. Na szczęście był to spływ ratowników i po chwili jeden z dyżurnych na służbie ! rzucił się na ratunek buntowniczego buta. W końcu i tak wszyscy zasiedli wokół ogniska i ułożyli dwie zwrotki nowej szanty. To okazało się za mało i do późnej nocy trwał przy ognisku przegląd polskiej i zgranicznej piosenki przy akompaniamencie kazoo. Nie mogło to trwać wiecznie i w końcu udaliśmy się na spoczynek błogo nieświadomi figla jakiego spłata na nazajutrz pogoda….
Wiktor, Radek, Adam K., Dominik |