30.06.2017 Nowa Korytnica.
Nasz dzień rozpoczął się o godzinie 7.00, czyli pół godziny przed planowanym rozpoczęciem naszego dyżuru i szykowaniem śniadania dla wszystkich Spływowiczów. Niestety jeden "mały" szczegół sprawił, że ten poranek jak i cały dzień potoczyły się zupełnie inaczej niż zakładaliśmy. Tym "małym" szczegółem był ulewny deszcz lejący się z nieba od około 2 w nocy. Pełne niepokoju i niewiedzy co powinnyśmy zrobić jako dyżurne czekałyśmy na rozporządzenie Admirała. Punktualnie o godzinie 7.27 rozbrzmiał okrzyk "Dyżurne zostać w namiotach", upewniło nas to w myśli, że ten dzień będzie się bardzo różnił od pozostałych dni naszego spływu. Z racji, iż wszyscy Spływowicze zostali zbudzeni okrzykiem Admirała lub chęcią zjedzenia pierwszego posiłku postanowiliśmy połączyć się w bólu, że tego dnia nie przepłyniemy kolejnego odcinka naszej zaplanowanej trasy spływu oraz w bólu wciąż narastającego głodu. Część z nas zgromadziła się w jednym z największych namiotów (w tym miejscu pragniemy podziękować ich właścicielkom za gościnność i ciepłe przyjęcie nas wszystkich) i rozpoczęła grę w karty. Była to jedna z najczęściej uprawianych rozrywek tego dnia jak i każdego dnia spływu. Największą popularnością cieszyła się gra w "Stresa", do której miłością zaraziła nas jedna Julianna. Odbywały się również rozgrywki w Makao i Mafię, które jeszcze bardziej nas ze sobą integrowały. Około godziny 9.00 zostaliśmy poinformowani o szykującym się już dla nas posiłku, który mieliśmy zjeść w dwóch turach (szczęśliwcy trafili do pierwszej tury i jedli posiłek już o 9.30 natomiast pozostali czekali na tą przyjemność do godziny 10.00). Podczas gdy druga tura śniadaniowa spożywała zbawienny posiłek rozległ się głośny trzask, a naszym oczom ukazał się żałosny widok upadającego czarno-pomarańczowego potwora, którym był namiot Zuzy i Oli. Niestety był on już nie do odratowania i dziewczyny z przykrością musiały zabrać z niego swoje rzeczy i przenieść się do namiotów innych swoich koleżanek. Po zjedzonym śniadaniu niewiele się zmieniło, jedynie nasze humory uległy poprawie, natomiast pogoda wciąż pozostawała tak samo deszczowa, a my gromadziliśmy się w wciąż powiększającym się gronie w jednym namiocie. Rozgrywkom w rozmaite gry karciane nie było widać końca. Tak na prawdę cały dzień toczył się wolnym tempem i nie działo się nic szczególnego. Na obiad podano przygotowany przez Kadrę oraz Dyżurne meksykańskie danie składające się z makaronu i pysznego sosu z dodatkiem (nie, nie kiełbasy) mięsa mielonego! (był to jeden z lepszych posiłków co potwierdzali sami Spływowicze). Po obiedzie można było stwierdzić że pogoda się klaruje, nie padał już tak intensywny deszcz (pojawiały się tyko przelotne mżawki), jednak niebo wciąż było zachmurzone i pojawiały się gwałtowne podmuchy wiatru. Gdy stwierdziliśmy już, że pogoda nie zagraża naszemu zdrowiu, a pobyt w dusznym namiocie być może, przenieśliśmy nasze coraz ciekawsze i coraz bardziej liczne rozgrywki w Mafię pod wiatę na świeżym powietrzu. W momencie, gdy dołączył do nas Komandor rozpoczęliśmy śpiewanie naszych spływowych piosenek: "Przejaśnia się" (spływ 2015) i "Słońce" (spływ 2016) oraz układaniem kolejnej zwrotki do tegorocznej "Deszcz". Ten dzień, mimo że deszczowy i bez pływania kajakami był dla nas równie ważny jak pozostałe dni spływu. Dał nam możliwość bliższego poznania się i wprowadził element rywalizacji na polu gier karcianych, a przez obecną przez cały dzień pochmurną pogodę na pewno wyróżnia się na tle pozostałych dni spływu.
Julianna, Ola, Zuza, Hania M. |