02.07.2017 Bogdanka – Kamienna. Rzeka Drawa.
7-ostatni dzień spływu rozpoczął się od wczesnej pobudki, około 7:00 rano. Następnie zjedliśmy najpyszniejsze w świecie śniadanko, na którym o dziwo nie było kremu czekoladowego, ale za to wspaniała szyneczka i paprykarz. Spożywaliśmy przysłuchując się odstresowującym dźwiękom padającego deszczu.
Kiedy tylko zaczęło się przejaśniać żwawo zwinęliśmy nasze namioty, zapakowaliśmy rzeczy do busa i ruszyliśmy na wodę, tym razem w samodzielnie wybranych przez siebie składach. Parę chętnych osób mogło również spróbować swoich sił płynąc pojedynczo w dwuosobowym kajaku. Ogólnie mimo dużej ilości przewróconych drzew (w końcu byliśmy w Drawieńskim Parku Narodowym), płynęło się nam całkiem przyjemnie, bo przez opady deszczu poziom wody znacznie wzrósł, zmniejszając przy tym liczbę przenosek i płynięcia „na rudego”. Jednak w pewnym momencie znacznego przyspieszenia nurtu, chcąc przepłynąć pod drzewem, jedna łódka zaliczyła pierwszą (i jak się potem okazało, jedyną na tym wyjeździe) wywrotkę. Na szczęście nic nikomu się nie stało. Gdy mieliśmy już płynąć dalej - właśnie dogoniła nas inna grupa kajakarzy, a wraz z nimi- kolejne 2 wywrotki, a byłoby ich jeszcze więcej gdyby nie życzliwość przemokniętego, złego i zmęczonego od głośnego krzyku Admirała. Potem mieliśmy jeszcze akcję ratunkową kajaka, który uciekł po wywrotce z innej grupy. Chłopcy pod kierunkiem i przy udziale Admirała sprawnie wyciągnęli zatopiona na środku Drawy pod kłodami łódkę. Jeszcze pod koniec trasy Pan Adam zrobił spektakularnego „rudego” płynąc na pomoc jednej z załóg. Gdy dopłynęliśmy do końca trasy, na brzegu czekał już kierowca naszego autobusu wraz z rodzicami jednego z naszych kolegów, dzięki którym po sklarowaniu kajaków mogliśmy zjeść pyszne pizzerki. Przyjechali strażnicy Parku Narodowego, którzy w rozmowie bardzo nas chwalili za wczorajsze zachowanie sposób kąpieli i zachowanie na trasie i na biwaku. Przebrani już w suche rzeczy zrobiliśmy kilka zdjęć z naszym banerem, pożegnaliśmy oraz podziękowaliśmy naszym opiekunom (bo nie jechali oni z nami), a następnie ruszyliśmy w drogę powrotną, podczas której zatrzymaliśmy się jeszcze w gorzowskim McDonald’s-ie. Towarzyszyły nam też piosenki ułożone podczas spływów. Na koniec po wyjściu z autokaru ustawiliśmy się w słynny zwei-szereg, krótko podsumowaliśmy wspólnie spędzony czas i ten ostatni raz wykonaliśmy nasz słynny okrzyk …
Julia G. Hania W. i Martyna.
|